Bungou Stray Dogs - Fifteen LN [Tłumaczenie] - Rozdział 1 (Część 2/7)


Młody Dazai to złoto, tyle powiem.

Rozdział 1 (Część 2/7)

Ponadto, po rocznej współpracy z Dazaiem, pojawił się kolejny powód, by utrzymać go przy życiu.
                - Dazai-kun, jeśli naprawdę tego chcesz, to mogę dać ci receptę na coś, co pomoże ci się zrelaksować –zaproponował Mori, wyciągając kawałek papieru z szuflady. Zaczął coś na nim szybko pisać za pomocą pióra.
                - Poważnie?
                - W zamian, chciałbym, żebyś coś dla mnie sprawdził – powiedział i dalej kontynuował pisanie. – To nic poważnego. Nie jest także niebezpieczne. Ale mogę się z tym zwrócić tylko do ciebie.
                - Brzmi podejrzanie. – Dazai przyglądał się Moriemu z uwagą.
                - Znasz miejsce nazywane Cone Street, które jest na granicy Yokohamy, prawda? – spytał Mori, ignorując słowa Dazaia. – Ostatnio krążą plotki o pewnej osobie, która tam się pojawia. Chcę, abyś sprawdził prawdziwość tych plotek. To jest Srebrna Wyrocznia, dokument, który upoważnia cię do użycia siły. Pokaż go komukolwiek w Mafii, a taka osoba będzie musiała ci się podporządkować. Użyj go według własnej woli.
Dazai raz po raz patrzył to na skrawek papieru, to na twarz Moriego. A później spytał:
                - Pewnej osobie?
                - Zgaduj.
Dazai westchnął.
                - Nie chcę o tym myśleć.
                - Oj no weź.
Po powolnym zmierzeniu Moriego wzrokiem, Dazai otworzył usta.
                - … Nawet jeśli to miałby być żart, nie ma opcji, żeby najpotężniejszy członek Mafii martwił się jakimiś tam plotkami z ulicy. Innymi słowy, ta plotka musi być na tyle ważna, że nie można jej zignorować. Dodatkowo, jeśli ta plotka wymaga użycia Srebrnej Wyroczni, to nie osoba jest ważna, lecz plotka sama w sobie. Plotka, której prawdziwość musi zostać potwierdzona, a jej źródło zniszczone.  Plotka, która może wyrządzić szkody przez samo istnienie. Plus, ponieważ wysyłasz tam mnie, a nie któregoś ze specjalistów oznacza, że ta konkretna osoba działa solo. Osoba, która się pojawiła – to poprzedni szef, prawda?
                - Dokładnie – przytaknął Mori. – Aktualnie w tym świecie istnieje osoba, która nie powinna była powrócić do żywych. W końcu, sam potwierdziłem jego zgon i nawet odprawiłem należyty pogrzeb.
Mori złożył dłonie. Dalej mógł poczuć ten moment.
Dla niego było to niczym ścinanie ogromnego drzewa. Pomimo przeprowadzenia wielu operacji na ludziach, żadna z nich nie zostawiła na nim aż tak dużego śladu.
Użył wtedy skalpela, by poderżnąć gardło poprzedniego szefa. A później to zatuszował. Stworzył historię, w której poprzedni szef dostał spazmów tak silnych, że Mori musiał przeciąć jego gardło, by mógł oddychać.
Czternastoletni chłopiec – Dazai, widział to wszystko na własne oczy.
                - Osoba, która nie powinna była powrócić do żywych… - zadumał się Dazai.
Przez chwilę pozostawał w milczeniu, a później westchnął jakby z bezsilności i wstał z kozetki.
                - To prawda, że nie możesz polegać na nikim oprócz  mnie. – Z tymi słowami, nastolatek wziął kawałek papieru od Moriego. – Lekarstwo. Obiecałeś. I masz dotrzymać tej obietnicy, okej?
Dazai szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi, lecz zatrzymał się w ostatniej chwili.
                 - Przy okazji, co do tego, co powiedziałeś… o osobie, która jest do mnie podobna. Kto to jest?
Mori uśmiechnął się nieznacznie. A później, z dość smutnym wyrazem twarzy powiedział:
                - Ja.
Aktualnie Mori potrzebował asystenta, prawej ręki. I, bardziej niż czegokolwiek, jako zdrajca potrzebował podwładnego, któremu mógłby zaufać. Podwładnego, przed którym nie miałby sekretów. Podwładnego, który by go zrozumiał.
Mori wybrał Dazaia, i to było błędem. Chociaż, gdyby spojrzeć na tę sytuację z drugiej strony, błąd ten nie był aż taki zły. Mężczyzna myślał, że wziął pod skrzydła pierwszą lepszą skałę, a jednak okazała się ona być diamentem.
Patrząc z perspektywy osoby, której dłonie już dawno zostały splamione krwią, wszystkie te wybory wydawały się tak odległe. Jednakże, jeśli na jego miejscu stałby Dazai…
                - Dazai-kun – wyrwało się Moriemu. – Możliwe, że nie zrozumiem, ale powiedz mi… Dlaczego chcesz umrzeć?
Dazai wyglądał na zadziwionego tym pytaniem.
A później, z dziecięcą niewinnością w oczach odpowiedział:
                - Ja także chcę cię o coś zapytać. Czy naprawdę uważasz, że jest jakiś sens w naszej egzystencji?


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bungou Stray Dogs - Fifteen LN [Tłumaczenie] - Prolog